Awangardowo-punkowo-garażowy mistrz świata David Thomas wydaje wraz 
      z Pere Ubu nową płytę. Jedna z najważniejszych grup rockowych świata 
      powraca po kilku latach milczenia. Ale złote płyty i miejsca na listach 
      przebojów nigdy nie były ich celem, także tym razem zdają się ignorować 
      nowe trendy i reguły rządzące rynkiem muzycznym. Ale i w ten sposób 
      Thomas i koledzy pokazują jak to jest być ikoną i jednocześnie mieć 
      nadal coś do powiedzenia.
    
    
           Krótkie spojrzenie na początki: 1974 rok. David Thomas zakłada 
      Rocket From The Tombs, po krótkim czasie jednak tworzy Pere Ubu, nazwany 
      tak od bohatera sztuki Alfreda Jarry'ego. W 1975 Pere Ubu wydaje swój 
      pierwszy singel "30 Seconds Over Tokyo", który uznawany jest za jeden z 
      pierwszych punkowych utworów w historii. Pere Ubu różnili się jednak 
      diametralnie od ówczesniej sceny muzycznej, nie pasowali nawet do załóg 
      punkowych. W 1978 roku ukazał się pierwszy album "The Modern Dance", 
      który teraz ukazuje się jako reedycja. Jak zwykle, pies z kulawą nogą 
      nie chciał tej płyty wtedy kupić, ale wpływ na historię pozostał. 
      Magazyn "Mojo" pisał: "Pere Ubu są postrzegani jako brakujący element 
      między Velvet Underground i punkiem. Od początku zrozumieli konstrukcję 
      śrubek i nakrętek muzyki pop, a potem je rozkręcili".
    
    
           Wracając do teraźniejszości: Pere Ubu stali się ikonami popkultury, 
      są zapraszani na wielkie festiwale, ale w nich wciąż drzemie punkowy 
      duch. Muzyka pozostaje w wewnętrznym rozdarciu, instrumenty nachodzą na 
      siebie w sposób nieprzewidywalny, ale nie powstaje przy tym wcale 
      wrażenie, że chodzi o wolną improwizację. Tak ma być, każdy fragment 
      jest całością samą w sobie i jak w grze tetris - słuchacz musi go złożyć 
      z innymi. Ponownie używają syntezatora EML, od początku stałego 
      instrumentu grupy. Robert Wheeler, który go obsługuje, potrafi dzięki 
      tereminowi wygenerować więcej grozy niż filmy science-fiction w latach 
      50. Do tego dochodzi oczywiście poruszający się pomiędzy zadawaniem 
      bólu, a wyciem z bólu, głos Davida Thomasa. Hel i pełnia naraz. To 
      potrafią tylko balony napędzane gorącym powietrzem. W porównaniu do ich 
      ostatniego albumu "St. Arkansas" spotykamy teraz nieco więcej światła, a 
      nawet melodii, a teksty to niemal piosenki o miłości... niemal.
    
            
           
          
            
      David 
      Thomas - Vocals, Producer, Group Member
Keith Moline - Guitar, Bass, 
      Background Vocals
Robert Wheeler - Synthesizer, Theremin
Michele 
      Temple - Bass, Vocals
Steve Mehlman - Drums, Clavecin, Wood Block
Robert 
      Kidney - Guitar
Andy Diagram - Trumpet
Jack Kidney - Harp, Tenor 
      Sax
Rodolphe Burger - Stylophone